ssaki leśne...
na pewnym odciunku jednej z tras narodowych ;-). stoi "od zawsze" kilka, pod 10, dziwek.
Zawód jak zawód - w każdym jest ciężko.
Zawód dziewczyn do łatwych nie należy, jak to się mówi - ryzyko zawodowe: wpadka, choroby weneryczne, AIDS, bicie przez klientów, etc.
Zatrzymałem się przy kilku z nich. Ceny za lodzika różne: od 40 w gumie do 100 bez gumy. Jedna, szczupła, starsza, i prawie bez zębów [ :( ] - 60 zł bez gumy - jej chyba już na zdrowiu nie zależy. Oczywiście nie skorzystałem. Wolę zapłacić 50 zł za hotel i przespać się całą noc z dziewczyną która tego chce, bo ma chcice, a nie potrzeby finansowe. I przynajmniej komfort jakiś taki, lepszy.
Na blogu opisuję różne interakcje z którymi mam do czynienia, poznając kolejną, kolejną, kolejną... kandydatkę na towarzyszkę życia. Nazwa bloga wzięła się od ulicy w Warszawie: ul. Ciasna ;-) a 18, bo to jest pełnoletniość ;-)
sobota, 24 marca 2012
piątek, 9 marca 2012
dzień kobiet 2012
Z racji dnia kobiet, i tego, że obecna partnerka mi nie odpowiada... Obudziłem się rano, i szybko doszedłem do wniosku, że trzeba to zmienić. Najpierw ją bzyknąłem 2x. 1x w łózku. 2 raz 2h po pierwszym razie w kuchni na stole. Po południu z nią zerwałem i wyprowadziłem się. Nie chciałem już dłużej tego ciągnąć. W sumie się nie kłóciliśmy. Było ok. I chyba to mi przeszkadzało.
Wróciłem na stare śmiecie.
To była ekspresowa akcja.
W międzyczasie zadzwoniłem do znajomej, złożyłem życzenia, i zapytałem czy nie poszłaby ze mną do kina, bo muszę z kimś porozmawiać. Zgodziła się.
Właśnie od niej wyszedłem. Wzięła z połykiem w przedpokoju. Gdy oblizywała paluszki ze spermy, ja lizałem jej cipeczkę.
Wróciłem na stare śmiecie.
To była ekspresowa akcja.
W międzyczasie zadzwoniłem do znajomej, złożyłem życzenia, i zapytałem czy nie poszłaby ze mną do kina, bo muszę z kimś porozmawiać. Zgodziła się.
Właśnie od niej wyszedłem. Wzięła z połykiem w przedpokoju. Gdy oblizywała paluszki ze spermy, ja lizałem jej cipeczkę.
niedziela, 4 marca 2012
podryw internetowy
W obecnych czasach to chyba jedna z najlepszych i najskuteczniejszych metod podrywu. Zainteresowane osoby umieszczają się na różnych portalach społecznościowych, nawet niekoniecznie randkowych. Dodają zdjęcia, lepsze, gorsze, podobnie z opisami. Często wiele z tych rzeczy ma mało wspólnego z obecną sytuacją (brak aktualizacji profilu) ale to nic ;-) najwyżej ktoś się rozczaruje.
Też "wyrywam" potencjalne kandydatki na żonę w internecie. Standardowo:
- nawiązanie kontaktu,
- wymiana kontaktu prywatnego typu nr gg lub nr tel,
- dalsze rozmowy,
- z niektórymi kobietami idzie się umówić dość szybko, z innymi schodzi nawet kilka miesięcy :/
- spotkanie, a potem bywa już różnie ;-)
Na jednym z profili nie mam swojego zdjęcia lecz cudze. Kilka dni temu w biały dzień spotkałem się z kobietką. Starsza ode mnie blondynka. Szczuplutka, idealna. Niestety na zdjęciu wyglądała ładniej. Niestety jak mnie zobaczyła i stwierdziła, że to nie ten gość ze zdjęcia (tamten jest mega przystojny) to odechciało jej się wszystkiego.
No cóż, szkoda. Mogło być całkiem sympatycznie, zwłaszcza że mieliśmy ochotę ;-)
Standardowo po spotkaniu od razu napisała smsa - wiedziałem że tak będzie ;-)
Wstawiam nie swoje zdjęcie na tamtym portalu dla zabawy. Kobiety różnie na to reagują. Powiedziałbym, że w miarę po równo negatywnie jak i pozytywnie. Uważam, że obie strony mają rację.
Subskrybuj:
Posty (Atom)